Często zwraca się uwagę na zegar biologiczny tykający kobietom. Czujemy się upoważnieni, a nawet zobligowani zwrócić uwagę znajomym kobietom po trzydziestce, że nie mają już zbyt dużo czasu i jeżeli chcą mieć zdrowe dzieci, to lepiej niech z ich urodzeniem nie zwlekają.
Są nawet instytucje, które czują się w obowiązku uświadamiać i przypominać opinii społecznej o czyhającej tragedii dotykającej kobiety odkładające decyzję o macierzyństwie do granic biologicznego bezpieczeństwa.
Powody takiego odraczania są bardzo różne, od ekonomicznych, poprzez psychologiczne, zdrowotne, aż po te prozaicznie hedonistyczne. Jakiekolwiek one nie są, należy je szanować. Jeżeli chcemy utrzymać wolnościowy charakter naszej cywilizacji nie możemy rozlewać atmosfery przymusu.
Z drugiej strony wolność ta oznacza też wolność publicznej wypowiedzi i prawo do empatycznych zabiegów w trosce o dobro innych, choć widziane naszymi niedoskonałymi oczami.
Umówmy się: każdy robi co chce – ma dzieci, albo ich nie ma, a jeżeli ma, to ma je kiedy chce.
Celem mojego wpisu nie jest przedstawienie mrożących krew w żyłach faktów o ryzyku jakie podejmują „starsze mamy” (a podejmują), ale roztrzaskanie mitu o tym, że facet ma czas i biologia jest po jego stronie.
Nie jest.
Wpływ wieku ojca na kondycję jego potomstwa jest cały czas gruntownie badany i z każdym rokiem nauka dostarcza więcej faktów, którymi można zaniepokoić opieszałych w tym temacie mężczyzn.
Warto wspomnieć o czymś co dotyczy momentu powstawania życia ludzkiego. Otóż zaczyna się ono kiedy wysłana przez mężczyznę tratwa z ważnym towarem w formie 23 worków szczęśliwie trafia do akurat otwartego i wolnego portu, w którym czekają brakujące 23 worki z tej samej kolekcji. Zabawne i kluczowe dla nas w tym momencie jest to, że towar na tratwie został załadowany nie wcześniej niż kilka dni przed cumowaniem, a port zbudowano wiele lat wcześniej.
Chodzi mi o to, że plemniki w momencie zapłodnienia nie są starsze niż kilkadziesiąt godzin, bo są produkowane „na potrzeby parafii” w mosznie kiedy zajdzie potrzeba, natomiast jaja są właściwie starsze niż ich właścicielka, bo powstają wszystkie razem zanim się ona jeszcze urodzi. Tak więc można powiedzieć, że połowa noworodka jest w wieku swojej matki. 🙂
Co to oznacza dla mężczyzn?
Im są starsi, tym częściej, w procesie mejozy (tworzenia się męskich gamet) dochodzi do nieprawidłowości – pakowanie „tratwy” jest trudniejsze dla emerytów, więc zaczynają partaczyć wysyłając do portu dziurawe worki, źle wyważone, niekompletne, krzywo rozmieszczone na coraz bardziej spróchniałej tratwie.
I o tym właśnie głośniej mówią dziś naukowcy.
7 bomb rozwalających mit, że „mężczyzna ma czas”
- Na uniwersytecie w Południowej Karolinie wielonarodowościowy zespół naukowy wykazał, że im później oferujemy swoje geny, tym większe prawdopodobieństwo, że przekażemy te odpowiedzialne za Zespół Noonan – chorobę genetyczną powodującą szereg komplikacji, wad i upośledzeń fizjologicznych i często umysłowych. (2013)
- W nasieniu starszych dawców brytyjska grupa badawcza znalazła więcej przeinaczonych chromosomów powodujących upośledzenia intelektualne niż w nasieniu młodszych. (2011)
- W Sztokholmie porównano potomstwo 25-latków i 45-latków. Okazuje się, że jeżeli rodzisz się jako dziecko tego starszego, to masz 3,5 razy większe szanse na autyzm, 13 razy większe na ADHD (choć ponoć twórca tego zaburzenia na łożu śmierci przyznał, że wymyślił je dla kasy), 2 razy większe na zaburzenia psychotyczne, 25 razy większe na chorobę afektywną dwubiegunową, 2,5 razy większe na zachowania samobójcze i ciągotki do zażywania niebezpiecznych substancji. W dodatku prawie wszystkie te prawdopodobieństwa rosną z każdymi urodzinami ojca. (2014)
- Co do choroby afektywnej dwubiegunowej, to samo wykazali już wcześniej australijscy uczeni. (2008)
- Australijczycy również ośmielili się obciążyć starszych panów naukowymi dowodami, że swoim opóźnionym ojcostwem obniżają wyniki swoich dzieci w intelektualnych i sprawnościowych testach – ich dzieci wolniej się uczą, gorzej mówią i piszą, trudniej im się skoncentrować i myśleć w sposób zorientowany na wnioskowanie. (2009)
- Od dwóch miesięcy nauka dysponuje też dowodami, że im starszego mamy ojca tym mamy większe szanse na diagnozę raka krwi w dorosłości. Jeżeli w momencie narodzin Twój tata miał 35 lat, to masz 60% większe szanse na tę chorobę niż gdyby spłodził Cię 10 lat wcześniej. Co ciekawe, naukowcy mają problem, bo wyszło im, że ryzyko jest znacznie większe jeżeli jesteś jedynakiem. Póki co nie wiedzą jak to wytłumaczyć. Pracują w Ameryce, więc mają pieniądze i badają dalej.
- A teraz coś szokującego dla Ciebie. Jeżeli chcesz sprawdzić czy jesteś w grupie podwyższonego ryzyka, to nie wystarczy zajrzeć w akt urodzenia ojca. Musisz zestawić go z datą urodzenia dziadka! Okazuje się, że nieciekawe genetycznie tendencje przekazujemy więcej niż jednemu pokoleniu. W Londynie niedawno opublikowano wyniki badań, które po raz pierwszy obarczyły współodpowiedzialnością dziadków za autyzm dzieci ich dzieci. Tak więc jeżeli chcesz mieć zdrowe wnuki, to skuteczne pchnięcie tratwy do portu przed trzydziestką zwiększy Twoje szanse. (2013)
Z powyższymi faktami popularne powiedzenie „stary człowiek, a może” byłoby trudne do wybronienia. 🙂 Okazuje się, że rzeczywiście może, ale namieszać w DNA swoich dzieci.
Żeby nie motywować niepotrzebnie młodych byczków, to dorzucę badania z drugiego bieguna – na nastoletnich ojcach. Nie wypadli oni lepiej niż główni bohaterowie tego wpisu.
Jeżeli zostaniesz ojcem przed dwudziestką, to właściwie fundujesz swoim dzieciom podobne ryzyko jak gdybyś miał lat czterdzieści. Fakt ten wyszedł na jaw przypadkowo i w środowiskach akademickich do dziś trwają dyskusje co z tym zrobić.
Kilka miesięcy temu naukowcy z Cambridge zbadali ponad 24 tysiące par z Niemiec, Austrii, krajów Bliskiego Wschodu i Zachodniej Afryki. Zaskoczył ich nadzwyczajnie zwiększony względem dwudziestoparolatków rozmiar mutacji DNA, które nastoletni ojcowie przekazują swoim dzieciom. Zmiany genetyczne te są związane z takimi chorobami jak autyzm, schizofrenia, czy rozszczep kręgosłupa. (2015)
Córki młodziutkich tatusiów otrzymują też niechciany i niezamierzony prezent w formie 30% większego ryzyka zachorowalności na raka jajników, raka trzonu macicy, a w szczególności na raka piersi. (2014)
Na koniec, aby zasiać optymizm w sercach tych, których powyższa treść wprawiła w niepokój, dorzucę coś, co z pozoru stoi z nią w sprzeczności. Okazuje się bowiem, że dzieci starszych ojców mimo tych wszystkich niebezpiecznych prawdopodobieństw i genetycznych utrudnień częściej cieszą się długowiecznością. Jeżeli Twój ojciec mimo pożegnania się z młodością wciąż był w stanie myśleć o potomstwie, a od myślenia przejść do skutecznego działania, to prawdopodobnie jest posiadaczem długich telomerów (ochraniaczy chromosomów), które odpowiadają za spowalnianie procesów starzenia się.
PS: Długość telomerów jest dziedziczna. 🙂