Świat jest różnorodny i to fakt z którym nikt się racjonalnie nie kłóci, a konflikty z tym związane są nieuniknione. Ukrywanie przed dziećmi tej ważnej prawdy o życiu jest nieuzasadnione.
Dlatego kłócę się z żoną przy dzieciach.
Gdyby (jakimś cudem) kłótnie się nam nie zdarzały, to dla dobra dzieci bym je raz w roku sztucznie prowokował, udawał, lub ściągał z internetu i odgrywał. Jeżeli wdrukowałbym dzieciom wzorzec bezkonfliktowego małżeństwa, to odkrycie na własnej skórze, że takie jednak nie istnieją mogłoby być dla nich bardzo bolesne.
Istnieją badania naukowe popierające moje podejście – ponoć dzieci, które doświadczyły w domu sytuacji konfliktowych, to w dorosłości łatwiej potem sobie z nimi radzą, tzn. łatwiej rozładowują napięte sytuacje, zapobiegają eskalacji konfliktu, redukują lęk u siebie i u innych (Aloia, Solomon 2014).
Kłótnie rodziców powinny stać się częścią dynamiki zdrowego życia rodzinnego.
Ale…
Jeżeli kłótnia małżeńska ma mieć charakter edukacyjny i wychowawczy, to musi jednak trzymać się reguł, które zapewnią dzieciom zarówno poczucie bezpieczeństwa jak i narzędzie na przyszłość. Niektóre z tych reguł są dla nas naturalne, inne musimy mieć cały czas na uwadze, a jeszcze inne są niemożliwe do zastosowania bez wcześniejszego treningu, czy przepracowania u siebie pewnych złych skłonności wyniesionych z naszych własnych domów rodzinnych
Reguły te umieściłbym w pięciu hasłach:
1. FORMA
– Podnoś głos, ale nie wrzeszcz, bo przecież nadal kochasz. Dom może drżeć, ale nie powinien się walić.
– Mów o faktach, o swoim stosunku do nich i o swoich oczekiwaniach (FUO, czyli fakty, ustosunkowanie, oczekiwania), bo w ten sposób pozostajesz na własnym terenie: „Drugi raz zapomniałeś o moich imieninach. Jest mi smutno, bo wiedziałeś, że to dla mnie ważne. Mam nadzieję, że w przyszłym roku mnie zaskoczysz.“
Powiedz co się dzieje u ciebie (komunikat „ja“) zamiast określać cechę drugiej strony (komunikat „ty“): „Jestem zdenerwowany, bo dwa raz prosiłem Cię żebyś zapakowała paszporty.“, zamiast „Jesteś głucha, albo masz sklerozę.“ W ten sposób unikasz krzywdzenia ryzykownymi epitetami i nie zamykasz dialogu.
Wyrażanie się i odreagowywanie, nawet w sposób ożywiony, nie powinno być zwykłym wyżyciem się kosztem drugiej strony, lecz czymś wciąż opatrzonym w zielone światło do porozumienia.
– Nie używaj gróźb, bo w ten sposób rezygnujesz z partnerstwa i stawiasz na horyzoncie wizję wojny. Poza tym ewentualne niespełnione groźby nie stawiają cię w najlepszym świetle tak czy inaczej.
– Nie wciągaj dzieci w spór. Przeciągnięcie dziecka na swoją stronę da ci chwilową satysfakcję, ale szkody przez to wyrządzone byłyby tak wielkie, że na opisanie ich potrzebny jest oddzielny artykuł.
– Szukaj okazji, aby z poziomu kłótni płynnie przejść na poziom spierania się. Temu zawsze towarzyszy miłe uczucie, że niebawem będzie ok.
– Rękoczyny są dozwolone, ale tylko w fazie godzenia się (np. przytulanie).
– Nie wolno płakać. Pierwszy skurcz brody przekwalifikowuje kłótnie na nienadającą się dla dzieci. Płacz będzie sygnałem skrajnej krzywdy i świadomość, że jeden rodzic robi coś takiego drugiemu zmieni relacje w waszym domu na zawsze. Niech dzieci patrzą jak płaczecie na filmach, na pogrzebach, przy cebuli, ale nie przy kłótniach.
2. MIEJSCE
– Zawsze poświęć kilka sekund, aby się rozejrzeć, bo bywa, że kłótnie rodziców, niezależnie od formy, są dla dziecka nieporozumieniem, przykrością, lub zwykłym obciachem właśnie ze względu na miejsce. Szkoła, sklep, kościół, czy autobus prawie nigdy się nie nadają.
– Pokój dziecka też się nie nadaje, bo to jego teren i nie powinien stawać się polem walki dla obcych wojsk.
Po prostu czasem kłótnia może być „nie na miejscu“.
3. CZAS
– Po pierwsze, chodzi o moment w jakim was naszło. Jeżeli są to czyjeś urodziny, albo święta, albo chwila przed wyjazdem dziecka na wakacje, albo inny wyjątkowy czas, to nie dacie rady go nie zepsuć poważną sprzeczką – odroczcie starcie.
– Po drugie, chodzi o czas trwania kłótni. Jeżeli będzie trwała zbyt długo, to dziecko straci poczucie bezpieczeństwa, zacznie się obwiniać, nabierze obaw o trwałość rodziny, przestanie podziwiać wasz związek i zacznie wątpić, że jest kochane. Dzieci, które martwią się o jakość relacji w domu idą w świat bardziej obciążone niż te, które o tym nie myślą, np. mają większe problemy w nauce (Davies 2008).
– Po trzecie, chodzi o wiek w jakim są nasze dzieci. Nawet niemowlęta wiedzą co się dzieje i cierpią. Jeszcze zanim osiągają pierwszy rok życia ich mózgi reagują na podniesiony ton głosu i emocjonalne wypowiedzi uruchamiając ośrodki i gruczoły charakterystyczne dla stresu. Dzieje się to nawet w trakcie ich snu (Graham 2013).
4. PROCES
– Kłócić się przy dziecku warto, bo stwarza to okazję do zobrazowania procesu przechodzenia przez konflikt , a nawet ukazania pewnego piękna związanego z różnorodnością (poglądów, zachowań, nawyków, preferencji, zamiarów).
– Kłótnia musi mieć początek wraz z jego przyczyną i koniec wraz z jego przyczyną.
Dziecko musi dostrzec pewną prawidłowość dzięki której do konfliktów będzie podchodziło zadaniowo, a nie biernie, lękowo, czy ucieczkowo. Jeżeli kilka razy dziecko będzie świadkiem kłótni, które wybuchają, a potem wygasają i wszystko wraca do normy, to wizja konfliktu w świecie różnorodności nie będzie oznaczała tragedii, nagłej zmiany, ani trwałej krzywdy, lecz co najwyżej przejściowym dyskomfortem. Może się to nawet kiedyś wpisywać w coś bardziej filozoficznego – w idee przemijania wszystkiego oprócz prawdziwej miłości.
Innymi słowy, jeżeli kłócicie się przy dzieciach, to muszą one być też przy tym jak się godzicie, albo przynajmniej być świadome tego, że wszystko wraca do normy.
– Chodzi o to, aby dzieci mogły porównać kłótnie rodziców do zimy – nadchodzi, czasem nagle, czasem jest mroźna, czasem trwa dłużej, a czasem krócej, ale niezależnie od wszystkiego jest przemijająca i niegroźna. Jak się napali w piecu i cieplej ubierze, to nie przeszkadza w zabawie, a potem wreszcie się ociepla, wychodzi słońce i kwitną kwiaty.
5. CZĘSTOTLIWOŚĆ
– Mamy ograniczoną możliwość kontrolowania ilości kłótni w ogóle, ale te przy dzieciach muszą mieć charakter sporadyczny. To nie może być norma naszych relacji, lecz ich element.
– Uważam, że poważniejsze kłótnie przy dzieciach nie powinny zdarzać się częściej niż 5 razy w roku. Wszystko ponad to albo powinno mieć charakter żartobliwej wymiany różnicy poglądów, albo powinno być umiejętnie trzymane z dala od dzieci.
– Oczywiście zależy to też od osobowości, okoliczności, wieku dziecka itp., ale tylko trochę.
Najczęściej jest tak, że kłótnie mają charakter impulsywny i emocjonalny i niełatwo zrobić sobie przerwę na refleksje, a potem kłócić się dalej zgodnie z regułami, ale skoro jesteśmy w stanie ugryźć się w język przy szefie, w restauracji, albo przy teściach, to znalezienie w sobie motywacji do zrobienia tego samego przy dzieciach nie powinno być niemożliwe.
Warto przestrzegać tych reguł niezależnie od tego czy dzieci są w pobliżu, czy nie, i czy to kłótnia rodzinna, koleżeńska, czy zawodowa. To dobra inwestycja.